Mój olejek od Anwen zmierza ku denkowi, więc pomyślałam, że teraz to najlepszy moment na podzielenie się z Wami moją opinią na jego temat :-) Dobrych parę miesięcy temu pisałam o masce do włosów wysokoporowatych, która nadal jest moim zdecydowanym ulubieńcem.
Olejek zakupiłam właściwie tuż po opublikowaniu ich w sklepie Anwen. Za każdym razem, a póki co były dwa razy :-) jestem podekscytowana gdy pojawia się nowy produkt tejże marki. Myślę, że premiery wywołują we mnie takie emocje, ponieważ jakby nie patrzeć, ich twórcą jest najpopularniejsza, włosowa blogerka w Polsce i WIE CO ROBI :-) Zdecydowanie zawsze będę kibiciować i szanować blogerów, którzy będą tworzyć coś swojego, zwłaszcza włosowego, bo i mnie się to będzie mogło przydać, a raczej moim włosom! :D
Olejek do włosów wysokoporowatych ‘Marakuja’ kupiłam za 29 zł/100 ml. Niech nazwa Was nie zmyli, nie jest to olej z marakui tylko mieszanka trzech olei: z kiełków pszenicy, lniany, z pestek jabłka. Olejek natomiast pachnie marakują i stąd też ta nazwa :-) Jest bardzo przyjemny i umila aplikację zdecydowanie. Przyznam się, że wcześniej nie wiedziałam jak pachnie marakuja, także wierzę na słowo! :D
Skład:
emolienty – tłuszcze, nawilżają, ale też zmiękczają włosy
antyoksydanty (przeciwutleniacze) – substancje chroniące komórki przed wolnymi rodnikami
Jak widać, olejek jest zgodny z metodą CG :-)
Samo opakowanie to buteleczka z pompką i tu widać znowu, że zostało to przemyślane, bo nie ma opcji, że wyleje się Nam na dłoń więcej oleju niż byśmy chcieli. Kolor typowo ‘Anwenowy’, czyli pastelowy fiolet :-) Nie da się ukryć, że sam produkt prezentuje się świetnie. Minusem jest to, że nie widać ile oleju zostało, natomiast całość właściwie to wynagradza.
Z mieszanki olei, przed użyciem Marakui, w swoim posiadaniu miałam tylko olej lniany i genialnie sprawdzał się na moich brązowych lokach, na blond już mniej. Pisałam o nim TUTAJ.
Olej Marakuja bardzo lubię nakładać na suche włosy, na powiedzmy drugi dzień po myciu, gdy chcę je wygładzić. Są też miękkie w dotyku, przyjemnie nawilżone, widać, że olejek działa! Absolutnie nie obciąża, zawsze śmiało mogłam chodzić w rozpuszczonych włosach. Skręt wygląda bardzo fajnie, nigdy przez niego nie pojawił się puch na mojej głowie. Ze zmyciem oleju kompletnie nie ma problemu. Widzę po moich lokach, że olejek ten działa na nie bardzo pozytywnie. Jako duet z maską nawilżającą do zemulgowania również bardzo dobrze się sprawdził. Na końcówki też może się super sprawdzić choć ja na obecną porę roku wolę olejki z silikonami :-)
Być może miałam za duże oczekiwania, ale szukam czegoś więcej! Ten olejek sprawdza się naprawdę dobrze, ale mam chrapkę NA WIĘCEJ. Wersja olejku ‘Mango’ dla włosów średnioporowatych (olej migdałowy, śliwkowy i kameliowy) bardzo, BARDZO mnie ciekawi i żałuję, że nie wzięłam go od razu. Mam nadzieję, że to właśnie ten olej usatysfakcjonuje mnie w 100%.
Moje loki są już prawie całe brązowe, naturalny kolor, domniemam, że może porowatość się zmniejszyła, a olej kameliowy od dawna mnie intryguje.
Narazie denkuję kosmetyki o czym piszę już po raz kolejny, ale jak w końcu kupię i przetestuję olej Mango to będziecie pierwsi, z którymi podzielę się moją opinią :-)
Mimo wszystko uważam, że warto przetestować na swoich włosach powyższy olej. Ja na pewno następnym razem kupie tą wersję Mango. Poza tym mam nadzieję, że niedługo pojawią się nowe kosmetyki od Anwen! :-)
Miałyście ten produkt? A może używałyście ten do średnioporowatych włosów? :-)
Buziak!