Dzisiejszy stylizator jest niezwykle smakowity, bo pachnie jak pyszny krem do ciasta, a wygląda jak starannie ubita śmietana! Świetny pomysł, ale w końcu nie o to tutaj chodzi :-)
Jeszcze nigdy na moim blogu nie pisałam o tej marce, więc co nie co przetłumaczyłam i zapraszam do zapoznania się :-)
Marka CURLS powstała w 2002 r. w Elk Grove w Kalifornii. Założycielką jest Mahisha Dellinger.
‘Creme Brule’ od marki CURLS kosztował €14,95/240 ml, w przeliczeniu wychodzi ok. 62 zł. Mam go dzięki kochanej Agnieszce, która przywiozła mi go z Holandii prosto ze sklepu Me Gorgeous w Rotterdamie! Możecie ten krem zakupić np. z ich strony. Stylizator jest zgodny z metodą CG :-)
O zapachu już wcześniej pisałam, ale dodam, że jest bardzo naturalny, nie czuć chemii. Jest delikatny i bardzo przyjemny. Konsystencja jest kremowa, przypomina bardziej odżywkę aniżeli stylizator, a to z mojego doświadczenia nie wróży niczego dobrego.
Skład:
Water, Certified Organic Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glycerin, Ethylhexyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Certified Organic Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Methylheptyl Isostearate, Certified Organic Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Certified Organic Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Certified Organic Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Tocopherol (wit. E), Panthenol, Allantoin, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Sodium Carbomer (substancja konsystencjotwórcza), Potassium Sorbate (konserwant), Cetyl Alcohol, Fragrance, Phenoxyethanol (konserwant), Caprylyl Glycol, Citric Acid (regulator pH).
W składzie w zasadzie górują emolienty, potem humektanty. Mamy oleje: ze słonecznika, ze słodkich migdałów, jojoba oraz masło shea, z humektantów: sok z aloesu, gliceryna, trochę dalej pantenol i alantoina :-)
emolienty – tłuszcze, nawilżają, ale też zmiękczają włosy
emulgatory – pomagają połaczyć fazę wodną z fazą olejową – ułatwia tworzenie emulsji
humektanty – substancje nawilżające
składniki aktywne– wyciągi i soki
Działanie, które opiszę było takie same przed rozjaśnieniem jak i po :-)
Przy aplikacji na mokro, również mam wrażenie jakbym nakładała zupełnie odmienny produkt do tego, który ma za zadanie stylizować.
Gdy włosy wyschną, są dość suche, bardzo delikatnie usztywnione. Loki są zdefiniowane, ale przy tym spuszone. Efekt jaki daje ten krem, podkreślę raz jeszcze, zachowuje się tak jakbym faktycznie nałożyła TYLKO odżywkę bez spłukiwania, co za tym idzie, nie jest trwały na moich włosach, nie nadaje się dla mojego skrętu, bo idąc dalej tropem, sama odżywka nie jest w stanie ich ujarzmić i zatrzymać na miejscu. Natomiast przy skręcie typu 2, często osoby nakładają odżywki do stylizacji i to im wystarcza i takim polecam ten kosmetyk :-)
Mimo lampy, myślę, że dobrze widać ten puch, o którym wspomniałam wyżej :-)
Być może powstały puch wynika z tego, że jednak mamy na początku składu aloes i glicerynę, później pantenol i alantoinę, jednak kilka razy używałam ten krem i niekoniecznie co mycie i zawsze było to samo. Ponadto zauważyłam, że od skóry głowy włosy nieco mi oklapły, może być to wina sporej ilości emolientów jednak nie jest takim przetłuszczaczem jak Isana Pure Locken.
A już na godzinę 20:00 dziś zapraszam na LIVE na Instagramie! :-) @curlymadeleine
Buziak!