Tak jak pisałam we wpisie z unboxingiem kwietniowego Curlee Box, dziś Wam opiszę moje pierwsze wrażenia po użyciu tylko i wyłącznie kosmetyków z tego pudełka.
Po przeanalizowaniu składów, domyślałam się co może się na mojej głowie wydarzyć, ale z drugiej strony byłam mega ciekawa efektów :)
1. Mycie odżywką
Creme Of Nature, Pure Honey, Moisturizing Dry Defense, Conditioner
Moje zdanie:
Włosy były dość zmiękczone, rozczesywało się loki w miarę. Po zmyciu zaś włosy były cudownie gładziutkie. Zapach znajduje się prawie na początku składu, dopiero potem mamy oleje, ekstrakty i inne wartościowe składniki. Jest też kokos, którego nie każde kręcone włosy lubią. Są proteiny i sporo humektantów. Ciężko stwierdzić w jakim stężeniu występują skoro zapach jest już na początku. Ponadto po Parfum mamy alkohol izopropylowy, który może wysuszać, ale nie musi. Odżywka zawiera też silikony, które zmyją łagodne szampony.
2. Nałożenie maski pod czepek i ręcznik (ok. 20 minut)
Creme Of Nature, Pure Honey, Moisture Replenish & Strength, Hair Mask
Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Dicetyldimonium Chloride, Parfum, Isopropyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cetyl Alcohol, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Dicaprylyl Carbonate, Dimethicone, Dimethiconol, Hydrolyzed Milk Protein, Hydroxyethylcellulose, Lauric Acid, Lauryl Alcohol Diphosphonic Acid, Lauryl Glucoside, Honey, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Panthenol, Pentylene Glycol, Polyquaternium-37, Propylene Glycol, Quaternium-7, Sodium Acetate, Benzophenone-3, Disodium EDTA, Lactic Acid, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Blue 1 (Cl 42090), Caramel, Red 4 (Cl 14700), Yellow 6 (Cl 15985)
Moje zdanie:
Po zmyciu włosy przyjemne w dotyku, ale bez szału. Znowu na początku składu mamy zapach i alkohol izopropylowy. Mamy mniej humektantów i protein niż w odżywce, ale nadal występują. Silikony również zmywalne łagodnymi szamponami. Ponownie jest olej kokosowy.
3. Wgniecenie odżywki bez spłukiwania
Creme Of Nature, Pure Honey, Knot Away Leave-In, Detangler
Moje zdanie:
Wchłaniała się w porządku, samo wgniatanie również przebiegło bez problemów, loki miękkie. Tym razem mamy silikon zmywalny łagodnymi szamponami na początku składu przed zapachem. Po raz kolejny występują humektanty i aminokwasy (proteiny) tym razem. Tutaj również mamy olej kokosowy.
Moje zdanie:
Po wgnieceniu pojawiają się ładne loczki, ale widać nadmiar któregoś składniku i stawiam na proteiny, które ten żel również zawiera, pod koniec składu, ale są. Mamy olej lniany, rycynowy, masło shea i oliwę z oliwek. Jest też gliceryna, ale również pod koniec składu.
Naprawdę ciężko i nawet nie będę próbować dawać końcowych wniosków na temat powyższych kosmetyków, bo zostały zaaplikowane po raz pierwszy. Do tego użyte w innych kombinacjach mogłyby sprawdzać się inaczej. Ilość protein w każdym składzie przeraża i myślę, że w ich wyniku powstał puch po wysuszeniu w dolnej części moich rozjaśnionych włosów. Ponadto nie miałam wyczucia w aplikowaniu żelu, nie wiem czy może nałożyłam go za mało? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że miałam niezłe sianko i tak jak pisałam, skłaniam się ku winie protein, ale może swoje dołożył też olej kokosowy?
Deszcz i duża wilgoć sprawiła, że już dzień po myciu musiałam włosy związać w kok, bo się nie nadawały do ludzi :D Do dalszych testów najbardziej kusi mnie żel :)
Majowy Curlee Box przyjdzie juz do mnie z produktami zgodnymi z metodą CG, więc o wiele łatwiej i lżej będzie mi je używać i testować.
PS: Breaking news! :D Jutro możecie wyczekiwać urodzinowego konkursu na blogu!!!!! :)))
Buziak!