Hej, hej!
Jak wiecie, miesiąc temu byłam w Warszawie na Meet Beauty :) Mój wyjazd trwał od piatku do niedzieli, czyli całe 3 dni! Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie pokazać Wam jakie kosmetyki zabrałam ze sobą. W ankiecie na Instastories również wyraziliście taką chęć :D

Większości z Was mój wybór pewnie nie zdziwi, ale postawiłam na swoich największych ulubieńców, których miałam akurat w swoim zbiorze.

Ważne też było dla mnie, aby mieć przygotowane włosy pod czysto emolientowe mycie – ono mnie nigdy nie zawodzi, a na takim wydarzeniu zależało mi, by loki wyglądały ładnie :) Do tego mycie wcześniej zawierało szampon z SLS.

Biorąc konkretne kosmetyki, muszę mieć pewność, że każde z osobna sprawdzi się na mojej głowie, więc są to produkty the best of the best.

Podczas wyjazdu myłam włosy dwa razy, czego normalnie nie robię w tak krótkim czasie, ale takie wyjazdy rządzą się swoimi prawami. Oczywiście poniższy zestaw byłby dobry również przy jednym myciu, no i ewentualnie przy trzech, ale to już dla mnie osobiście ostateczność, bo lubię żonglować kosmetykami :)

◆ Włosy na długości myłam maską Vatika z czarnuszką, o której pisałam TUTAJ. Całość rozczesałam grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami.


◆ Na skórę głowy zaaplikowałam szampon Fitokosmetik z niebieską glinką. Jest świetny, baaardzo polecam :) Niedługo napiszę o nim nieco więcej. Następnie zmyłam wszystko z włosów.

◆ Przy pierwszym myciu użyłam jako maskę balsam cedrowy od Planeta Organica (TUTAJ o nim pisałam), a podczas drugiego użyłam maskę marokańską od Planeta Organica, o której pisałam TUTAJ.

Przy tej czynności nie użyłam ani czepka ani ręcznika jak na wyjazdowe mycie przystało :D Chodziłam sobie przez 10-15 minut w spiętych lub związanych włosach, następnie wszystko spłukałam. Z głową skierowaną do dołu upewniłam się włosy rozczesując grzebieniem, że nie ma żadnych kołtunów

◆ Od razu wgniotłam we włosy Cantu Aktywator metodą Pray Hands. O tym kremie pisałam TUTAJ.


◆ Następnie zaaplikowałam krem do loków Kemon Hair Density Curl :) Pisałam o nim TUTAJ. Na koniec pięknie włosy wygniotłam, nadal ze skierowaną głową do dołu.

◆ Potem na końcówki nałożyłam olejek od Isana Oil Care Haarol, pisałam o nim TUTAJ.

◆ No i usiadłam wygodnie w łazience na zamkniętej muszli klozetowej i zaczęłam suszyć loki moim dyfuzorem marki Philips HP8232 (pisałam o nim TUTAJ) z głową skierowaną do dołu.

Oczywiście nie każdy będzie miał miejsce na pełnowymiarowe opakowania, więc warto przelać sobie płyny np. do 100 ml buteleczek z Rossmanna lub użyć takie po starych kosmetykach :) Ja akurat przelałam sobie tylko Vatikę z czarnuszką, bo mogłam sobie pozwolić na przeznaczenie większej ilości miejsca na produkty. Jednak dyfuzor zawsze pozostaje w niezmienionym kształcie i nieraz się denerwowałam, ale co zrobisz… Nic nie zrobisz :D

Przyznam szczerze, że obecnie już naprawdę konsekwentnie pozbywam się otwartych kosmetyków i połowę tych powyżej już zdenkowałam, a to dlatego, by zacząć używać te, które czekają w kolejce już od baaardzo dawna. Sami ostatnio mogliście zauważyć, że recenzji na blogu jest mniej i teraz znacie powód. :)

Serdecznie zapraszam do śledzenia postów na bieżąco :-)
1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *