Przed Nami kolejna świetna metamorfoza, której bohaterka w przeszłości zmagała się z różnymi problemami skórnymi na głowie, teraz nauczyła się z nimi walczyć. Zrozumiała, że wystarczy trochę systematyczności, a włosy mogą zmienić się w bardzo znaczący sposób! Zobaczcie sami :)

Cześć jestem Julka i od miesiąca jestem „kerldolnięta” (mam nadzieję, że nikt się nie obrazi za
wyrażenie). Mój stosunek do włosów zawsze był dość ambiwalentny. Kiedy moje koleżanki wracały od fryzjera z podciętymi o pół centymetra końcówkami, ja po takiej wizycie miałam zupełnie inną fryzurę. Zawsze byłam zdania, że to tylko kłaki i przecież odrosną. W połączeniu z minimalizmem jaki preferuję możecie sobie wyobrazić jak wyglądały moje włosy. A zaczęło się tak…

Jako bobas miałam kręcone blond włosy, później one ściemniały i wyprostowały się. Gdzieś w okolicach końca podstawówki zaczęły się falować, były dość gęste i średniej grubości. W tym okresie miałam ogromny problem, jak wtedy myślałam z łupieżem. Mój skalp pokryty był łuską, którą zdrapywałam, co skutkowało tylko jednym wielkim strupem. Dostawałam coraz to nowe szampony przeciwłupieżowe, ale problem nie zniknął. Przez te wszystkie lata myłam więc włosy jakimkolwiek szamponem rypaczem – były niesamowicie suche i spuszone. Stan moich włosów i skóry głowy sukcesywnie się pogarszał –  oprócz ciągłego „śniegu” zdrapywałam sobie łuskę/strupy razem z włosami przez co znacznie się przerzedziły. W końcu pewnego pięknego dnia trafiłam do cuuuudowneeego dermatologa, który oznajmił mi, że mam ŁZS i łupież azbestowy. Potrzebne było doraźne leczenie sterydami, a potem łagodniejsze substancje wcierane w czasie ataków. Część włosów odrosło, ale nie wszystkie. Po drodze dowiedziałam się też o niedoczynności tarczycy, a wszystkie wiemy jak działają rozregulowane hormony na cały organizm. Nie mam dobrych zdjęć z tamtego okresu, ale to może i lepiej ;p Zawsze jednak nazywano mnie kudłatą. Byłam pogodzona z tym, że takie są. Nigdy z nimi nie walczyłam – nie malowałam, a prostowałam z 10 razy w życiu.


Jakoś w okolicach zeszłych wakacji zaczęłam stosować metodę CG. Moje włosy nie zareagowały na nią zbyt dobrze – były cały czas „tłuste” i bardzo się prostowały. Wróciłam więc do rypacza, ale
zainwestowałam w krem do loków z Nivea. Przez zupełny przypadek odkryłam później pastę Got2b
Beach Boy i przepadłam – bardzo ładnie skręcała mi włosy, nagle zaczęły pojawiać się na moich włosach spiralki. Teraz wiem, że ten produkt ma słaby skład, ale u mnie działał baaardzo ładnie. Dostawałam bardzo dużo komplementów odnośnie moich falek. Zaraz potem obcięłam też grzywkę. Dostawałam jeszcze więcej komplementów – mówiono, że wyglądam jak Monika Brodka sprzed kilku lat, ale w zimie moje biedne włosy wyglądały już tragicznie, dlatego też częściej przypominałam…


…Katarzynę Solską z Kogla Mogla ;)




Blogi włosowe śledzę od kilku lat, ale nigdy nie umiałam przełożyć poznanych schematów na moją
pielęgnację (moją pielęgnację? O czym ja mówię). W końcu w połowie marca z pomocą Twojego bloga (ale też bloga Kasinafali) zdecydowałam, że pora wziąć się za moje kudły i zaczęłam świadomą pielęgnację.


Włosy przed świadomą pielęgnacją – rypacz + Got2b Beach Boy, marzec 2018
Po pierwszym świadomym myciu
W tak zwanym „międzyczasie”



Koniec kwietnia 2018


CZEGO UŻYWAM:
Olejowanie: olej sezamowy
Szampon: Petal Fresh Rozmaryn&Mięta, Babydream Med
Szampon z sls: czarne mydło Agafii, czasem sterdydowy jeśli wymaga tego sytuacja
Odżywka d/s: nie stosuję
Odżywka b/s: czasem kallosik
Maska: Cien: keratyna i jedwab; sok z aloesu; olej ze słodkich migdałów, Kallos Multivitamin <3
Stylizator: krem do loków Nivea, żel do włosów Syoss Power Hold


Jak widać moja pielęgnacja ogranicza się do minimum. Włosy myję średnio co 3 dni – czasem przesadzę z jakimś produktem i muszę myć je częściej. Zdzieraka z slsem używam raz na 2 tygodnie. Skóra mojej głowy lubi zioła, które wysuszają łojotokowe zmiany. Szampony nawilżające, odżywki i maski na skalp się totalnie nie sprawdzają – zaraz robi mi się łuska! Raz na tydzień je olejuję na sucho lub na humektantowy podkład z maseczki przez godzinkę lub dwie przed myciem. Co każde mycie nakładam jakąś maskę – najczęściej emolientową (Kallos!!!), rzadziej humektantową, a raz na 2 tygodnie proteinki.

DO REANIMACJI używam oczywiście wody i/lub kremu/żelu stosując metodę „gniotu gniotu”. Włosów nie suszę, bo robią się sianowate, a jeśli muszę, to pozwalam im doschnąć chociaż trochę. Najchętniej je ploppinguję, ale też nie do całkowitego wyschnięcia.


Moje włosiwa nienawidzą za to gliceryny, szczególnie w stylizatorach i oleju kokosowego – unikam! Nie przepadają też za zbyt dużą ilością silikonów i emolientów są wtedy mocno dociążone, a czasem
przeciążone, a ja bardzo nie lubię efektu płaskich włosów – lubię mieć dużą głowę ;D dlatego też nie
przeszkadza mi lekki puch.


PLANY NA NAJBLIŻSZE MIESIĄCE – zapuszczam włosy do łopatek (żeby pewnie znów je ściąć ;p) i udaje się do sprawdzonego fryzjera w celu nadania im kształtu.

MOTYWACJA

O rady można zwracać się do Magdy, ja jeszcze błądzę w świadomej pielęgnacji, ale jedno co mogę
powiedzieć początkującym dziewczynom (i chłopakom też) – nie zrażajcie się! Efekty nie pojawiają się od razu, a przynajmniej nie u mnie. Chciałabym też przekonać osoby, które myślą, że świadoma
pielęgnacja zajmuje dużo czasu uspokoić, że nie musi tak być. Ja ograniczam moją do minimum,
nałożenie oleju czy maski zajmuje chwilkę, a w czasie kiedy mamy jakiś produkt na głowie możemy
robić inne rzeczy. I taka mała dygresja girl powerowa na koniec. Nie poddawajcie się od razu tylko dajcie włosom czas, ale przy zachowaniu zdrowego rozsądku. Jako osoba, która kiedyś lubiła przechodzić ze skrajności w skrajność uważam, że zadbane loczki dodają pewności siebie, ale z drugiej strony to tylko włosy i jesteśmy piękne mimo wszystko. To my dajemy siłę włosom, nie one nam, dlatego też dbajmy o inne sfery naszego życia, a nie tylko te kręcone – to pisałam ja, dziewczyna, która kiedyś miała mnóstwo kompleksów!

Jestem zachwycona jak Julka ujęła wszystko to co wartościowe i ważne w ostatnim akapicie z motywacją. Jeśli choć jedna osoba uwierzy w te słowa, będę wniebowzięta, zapewne Julia również :) Bardzo spodobało mi się też stwierdzenie KERLDOLNIĘTA :D Macie powyżej dowód na to, że można zadbać o włosy nie posiadając całej komody kosmetyków :)

Dziękuję Julce za bardzo motywującą i inspirującą metamorfozę

Przypominam, że możecie wysyłać Wasze Kręcone Metmorfozy na e-mail magdalenamelzer@gmail.com. Więcej informacji i co ma zawierać wiadomość znajdziecie TUTAJ.

Buziak!

Serdecznie zapraszam do śledzenia postów na bieżąco :-)
16

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *